Mam worda na nowym komputerze (wcześniej nie chciało mi się go tu instalować xD), więc jeśli będę pisać Niebanalną, rozdziały powinny pojawiać się częściej niż w przypadku Normalnej ;w;
Co do one shota - pierwszy raz pisałam coś w tym rodzaju, więc proszę o wyrozumiałość. Nie umiem pisać romansów ;-; Tym bardziej z perspektywy kogoś takiego jak Nick xD
Miłego czytania ^.^
One shot - Skradnij mi pocałunek
Miarowy oddech i powoli unosząca się pod kołdrą klatka piersiowa
Juliana. Te dwie rzeczy nigdy mi się nie nudziły, mogłem nie ruszać się i
wpatrywać w jego idealnie wykrojone usta, o których marzyła nie jedna osoba.
Nachyliłem się, aby je musnąć, lecz zatrzymałem się trzy centymetry przed
celem. Zawsze tak było, nie potrafiłem znaleźć w sobie dość odwagi, mimo że
wiedziałem o uczuciach Juliana.
Chłopak otworzył lewe, zawsze uśmiechnięte oko. Oniemiały
wpatrywałem się w niezwykle intensywny kolor złota w tęczówce. Dla mnie zawsze
Julian miał złote oczy. Prawdziwi widzieli je inaczej, ja dostrzegałem w nim
lisa.
- No, pocałuj mnie wreszcie! - powiedział, uśmiechając się
zadziornie.
Odskoczyłem jak oparzony. Zapomniałem, że znajduję się na
krawędzi łóżka (Julian uwielbiał się rozkładać) i wywróciłem się na wyłożoną
drewnianymi panelami podłogę. Poczułem delikatne ukłucie w plecy, a potem nie
mogłem myśleć o niczym innym jak o blondynie, który postanowił pokazać mi, jaki
z niego dominator.
Nim zdążyłem się podnieść, on już siedział na moich biodrach, a jego
szczupłe, ale silne ciało przyciskało mnie do zimnego podłoża. Czując rumieńce
na policzkach, odwróciłem głowę w bok, by nie patrzeć na Juliana. Chłopak
parsknął śmiechem.
- Jesteś słodki - odparł, delikatnie zmieniając położenie mojej
twarzy. Teraz patrzyłem mu w oczy. Nie to, żebym miał inne wyjście. Walka z tym
zmiennokształtnym nie miałaby żadnego sensu, w końcu od dziecka biegał i
ćwiczył. - Ale to trochę irytujące. Zawsze uciekasz.
Pocałował mnie. Najpierw delikatnie, potem zaczął wpychać mi język do
ust. Przez chwilę chciałem zatracić się w tym, lecz przypomniało mi się, że
mama wychodzi dziś później do pracy. Każdy chyba wie, co się dzieje, gdy
zostawia się nastolatków samych. Zawsze zaczyna się od całowania, a fakt, że
obaj byliśmy półnadzy, wcale nie pomagał. Co pomyślałaby mama, słysząc moje
piski? Wyrzuciłaby biednego Jula za drzwi i pomachała dodatkową parą rąk.
Demony miały pewną przewagę nad zmiennokształtnymi.
Położyłem mu dłonie na ramionach i lekko odepchnąłem. Blondyn
zrobił niezadowoloną minę, ale doskonale wiedział, dlaczego postąpiłem tak a
nie inaczej. Chociaż ja zawsze przerywałem akcję wtedy, gdy już mieliśmy
przejść do rzeczy. Bałem się.
Julian najwyraźniej nie podzielał
mojego zdania.
- Wiesz, że możemy zrobić długą grę wstępną? - Specjalnie podkreślił
słowo „długą”, przeciągając samogłoski. - Jak dojdzie co do czego, nikogo już
tu nie będzie.
- Niewyżyty seksualnie zboczeniec - rzuciłem, wygrzebując się
spod niego. Julian siedział na ziemi ze smutną miną i patrzył oczami
szczeniaka. - Nie ma mowy, nie dzisiaj, Lisie.
- Kotku, no proszę...
- Idę się myć, zamykam drzwi od łazienki - ostrzegłem, grożąc mu
palcem. - Idź na dół i przygotuj mi śniadanie.
- Czy ja wyglądam jak służąca? - oburzył się, krzyżując ręce na piersi.
- Dla mnie tego nie zrobisz?
Zniknąłem za drzwiami mojej własnej łazienki, czyli jednego z
niewielu miejsc, gdzie otrzymywałem prywatność. Valentine, mój kochany
braciszek, potrafił wejść do pokoju bez pukania, zwłaszcza w godzinach
popołudniowych, kiedy nudził się przed telewizorem, a nie potrafił sam znaleźć
sobie zajęcia. Nie przeszkadzał mu już widok ani obecność Juliana, choć z
początku miał pewne opory. Całkiem przestał się odzywać, musiałem nieźle go
przycisnąć, by w końcu wydusił z siebie, co się dzieje. Rodzina powinna trzymać
się razem, nieważne jak trudna jest sytuacja.
Szybki, zimny prysznic rozbudził mnie do końca, po wyjściu z
małego, wyłożonego płytkami azylu mogłem podbić całą Ziemię. Za inne planety
nie ma sensu się nawet brać, mieszkańcy ich są zbyt szczwani, przechytrzyć się
ich nie da, co oznaczałoby nudną i monotonną, ciągnącą się bez końca bitwę,
wolałem tego uniknąć.
Zawsze twierdziłem, że ludzie są strasznie przewidywalni. Za każdym
razem popełniali te same błędy, zwłaszcza w trakcie podejmowania
najważniejszych decyzji. Takie głupie, nieużywające nawet jednej dziesiątej
mózgu istoty. Ale istniały oczywiście wyjątki, jak wszędzie.
- Masz śniadanie, księżniczko - odezwał się Jul, wchodząc z tacą
pełną kanapek z podróbką Nutelli, którą zostawiła Ruth.
- Nie jestem księżniczką, jakbyś zapomniał, to mam coś w
spodniach - burknąłem, ale złapałem bułkę i zacząłem powoli pogryzać.
- Och, w to drugie nie wątpię. - Blondyn wyszczerzył zęby. - Nad
tym pierwszym bym polemizował. Czasem naprawdę zachowujesz się jak księżniczka,
tylko tiary i dworku ci brakuje.
- Cicho siedź - odparłem z pełną buzią, przez co brzmiało to
bardziej jak buczenie niż słowa. - Jestem najzwyklejszym zmiennokształtnym.
- Jesteś kotem. Chodzisz własnymi drogami, szukasz ciepłego kąta,
zakopujesz się pod kołdrą, chowając od zimna, przesiadujesz przy grzejniku,
godziny spędzasz przed komputerem. I mnie kochasz, co znaczy, że jesteś
księżniczką.
Ściągnąłem brwi. Czasem się zastanawiałem, jak to się stało, że
staliśmy się parą. Z początku za sobą nie przepadaliśmy, po pierwsze nasze
poglądy religijne różniły się o sto osiemdziesiąt stopni, on wierzył, iż coś
sprawuje nad nami władzę, ja sądziłem co innego. I niech los wam sprzyja,
cytując „Igrzyska Śmierci”.
- Jedz szybciej, twoja mama już wyszła. - Słowa Jula wywołały rumieniec
na moim policzku. - Mam dość czekania, Nick. Wstydzisz się czy jak? - Podszedł
i usiadł obok. Łóżko zapadło się pod jego ciężarem, zaś oczy wpatrywały się w
krajobraz za oknem. Błękitne niebo, lazur.
- Nie wstydzę się - burknąłem, przenosząc wzrok na kanapki.
- Jesteśmy razem od czterech lat. Dokładnie czterech lat. Minęło
tyle czasu od naszego pierwszego pocałunku. Chcę więcej, Nick. Chcę ciebie.
- Co? Skąd wiesz, że minęło cztery lata? - Byłem niemal pewny
zdziwienia, które wpłynęło na moją twarz, tworząc coś w rodzaju mozaiki uczuć.
- Stary, kochałem cię jeszcze zanim ty zakochałeś się we mnie. -
Julian położył się plecami na łóżku. Czyżby biały sufit stał się teraz
najciekawszym obiektem w pokoju? Może. A może po prostu nie chciał patrzeć
teraz na mnie, może szok wywołany słowami był większy, niż mi się wydawało. -
Napięcie pomiędzy nami na początku było straszne, każda sekunda spędzona z tobą
wydawała się wiecznością, a przecież nie starzeję się od ponad pięćdziesięciu
lat.
- Nie wiedziałem...
- Bo ty o niczym nie wiesz.
Wystarczyła chwila nieuwagi i ponownie tego dnia leżałem pod nim,
rumieniąc się jak w gorączce. Lisy zawsze miały przewagę nad kotami, co
stawiało mnie na straconej pozycji. Naprawdę chciałem czasem przejąć kontrolę
nad tym, kiedy mam ochotę się „miziać”. Tymczasem to Julian wybierał czas i
miejsce, a blondyn wcale lekki nie był. Musiałem włożyć sporo siły, aby się od
niego uwolnić. Niekiedy okazywało się to niewykonalne, zwłaszcza, gdy miewał
ochotę wepchnięcia mi do ust języka.
- Julian, nie rób czegoś, czego będziesz potem żałował -
ostrzegłem, grożąc mu palcem.
Naprawdę? Czy ja naprawdę zachowywałem się tak, jakby Jul liczył
sobie ledwie ze dwadzieścia wiosen? Jasne, co prawda byłem starszy prawie o
trzydzieści lat, ale...
- Czekam już zbyt długo, jeśli nie pozwolisz mi zrobić tego, czego chcę,
sam sobie to wezmę.
Najchętniej uderzyłbym się otwartą dłonią w czoło, co często się
zdarzało w sytuacjach, kiedy nie potrafiłem pojąć celu drugiej osoby i uważałem
to za głupotę. Rozbieranie mnie zaliczało się do tej listy.
Nie zrobiłem jednak tego. Dlaczego? Bo w oczach chłopaka dostrzegłem coś
w rodzaju bólu, tęsknoty. Tak bardzo tego chciał. Odkąd staliśmy się parą,
unikał Antonia, za którym osobiście nie przepadałem. Oni zaś przez dłuższy czas
byli przyjaciółmi. Bardzo dobrymi przyjaciółmi. Bliskimi przyjaciółmi. Julian
wiedział, jak bardzo bałem się go stracić, więc dla mnie zerwał z nim kontakt.
I choć mógł pójść do domu wampira w każdej chwili, a ten przyjąłby go z otwartymi
ramionami (i nie tylko), to Jul dotrzymał słowa.
- Kocham cię - powiedziałem bez zastanowienia. Patrzyłem w jego
oczy jak zafascynowany. W złotych tęczówkach mieniło się zarówno złoto jak i
zieleń.
- Wiem to od dawna - odparł, a potem poczułem nacisk jego warg na
swoich.
Delikatny, ale łapczywy pocałunek przerodził się po kilku chwilach w
plątaninę naszych rąk. Blondyn oparł dłonie na moim torsie, zaś ja objąłem go
za szyję. Serce biło mi jak oszalałe. Chciało chyba wyjść i pobiec w jakimś
maratonie. Co najgorsze, Julian to wszystko czuł.
- Nie bój się - wyszeptał. - Nigdy cię nie zranię.
~♥~
Dochodziło południe, kiedy drzwi do łazienki się otworzyły. Wyszedł
przez nie Julian z ręcznikiem na głowie. Miał tak zadowoloną minę, że mogłem
śmiało powiedzieć o jego marzeniach zostania modelem. Tyle że ze szczoteczką w
buzi nie wyglądał seksownie ani pociągająco.
- Nick, coś się stało?
„Nie, skąd to pytanie?” - pomyślałem, jeszcze bardziej otulając się
kocem. Wyglądałem jak zraniony zwierzak. Zraniony, zrozpaczony, obolały
zwierzak. Nawet nie miałem siły iść spać, po prostu leżałem i wpatrywałem się w
drzwi łazienki, czekając aż Jul wyjdzie.
- Czy coś się stało? Bolało, cholernie bolało, a ty się pytasz,
czy coś się stało?! - Zrobiłem schorowaną minę.
- Och, doprawdy? Zdawało mi się, że jęczysz z zupełnie innego powodu. -
Jego palce pogładziły mój policzek.
Zarumieniłem się, chowając głowę pod kołdrę. Zawstydzał mnie za
każdym razem, a ja zachowywałem się jak głupi małolat. Życie w związku wcale
nie było takie łatwe, jak się na początku wydawało. Musiałem akceptować w
Julianie wszystko - jeśli nie z moralności, to z miłości. Nie chciałem go
stracić. Świadomość posiadania kogoś bliskiego, kogoś, na kim można polegać, do
kogo można się przytulić w każdej chwili - to wszystko składało się na wciąż
rosnące uczucia. Bez Juliana wieczorne spacery nie przypominałyby wypraw, o
których śpiewała mi w dzieciństwie mama. Chłopak zdawał się kolorować dzień
swoją pozytywną energią.
Poczułem, jak łóżko się zapada, a po chwili ramię blondyna objęło
mnie w pasie i przyciągnęło do siebie. Nie zostałem jednak zmuszony do odkrycia
twarzy, chłopak po prostu wtulił policzek w pościel tuż przy moim uchu.
- Nie martw się, księżniczko - powiedział niemal sennie, powoli
przeciągając słowa. - Kiedyś to ty sprawisz, że zdobędę się na wysokie dźwięki.
- Nie jestem księżniczką!
Pierwsza zasada przebywania z Julem: jeśli go nie kochasz, weź ze
sobą łopatę. Jeśli jednak tak, zapożycz trzy dawki cierpliwości.
~~♥~~
Ha, dotrwałeś/aś do końca, gratuluję xD
Jako nagrodę, możesz zobaczyć fanowską okładkę do Niebanalnej Historii!
"Co pomyślałaby mama, słysząc moje piski? Wyrzuciłaby biednego Jula za drzwi i pomachała dodatkową parą rąk." Tymi słowami wygrałaś wszystko :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, uwielbiam ich, ale na początku nie mogłam się przekonać do tego, że są parą XD
Ich miłość była jedynym od początku wiadomym mi faktem z Normalnej xD
UsuńDlaczego ja to w ogóle czytam?
OdpowiedzUsuń(Nie tylko ten rozdział XD )
Jeszcze nie dostałem odpowiedzi. Może to dlatego, że to wciąga, niczym narkotyk. Opowieść pełna minusów, które przy odpowiednim ułożeniu są jednym wielkim plusem. Nie rozumiem.
One shot wciąga, ale bałem się że ktoś spyta: "co czytasz?"...
Weny!
Ja Ci nie powiem dlaczego, ale osobiście się cieszę z każdego czytelnika xD A jak ktoś się pyta, co czytasz, odpowiadaj szczerze. Chociaż „gejowskie romansidło” brzmi dobrze tylko w ustach dziewczyny xD"
UsuńCałkowita racja.
Usuń"Co czytasz?
Gejowskie romansidło
Pe@ał"
Jakże ja kocham swoją szkołę!
W mojej żaden chłopak nie przyznałby się do czytania gejowskich romansów ;;
UsuńSzkoły są głupie, tak po prostu.