niedziela, 13 kwietnia 2014

Epilog

A więc jestem z epilogiem. Długi to on nie jest, nie nacieszycie się długością. Zaczniecie czytać i skończycie w mniej niż pięć minut. Przynajmniej takie są moje odczucia.
Epilog nie opowiada o głównej bohaterce, opowiada o dziewczynie z prologu, a jako że historia Ronnie jest prosta i nie trzeba jej dokładnie opisywać, wyszło bardzo króciutko.

Epilog - Babeczki z jagodami.

    W całym domu unosił się niezwykle intensywny zapach pieczących się ciastek. Ronnie uśmiechnęła się sama do siebie, wdychając powietrze. Z początku trudno było jej się przyzwyczaić do prawdziwych, którzy odwiedzali jej dom. Nie mogła jednak zabronić synowi przyprowadzania przyjaciół, poczułby się odrzucony.
      Ronnie polubiła Romilię, uważała, że byłaby dobrą nieśmiertelną. No i dziękowała jej w duchu za to, że nie zabiła Valentine'a. Dokładnie pamiętała dzień, kiedy uciekła przed demonami, ponieważ nosiła w łonie ludzkie dziecko. Człowiek, w którym się zakochała, był niezwykły. Nie przeszkadzała mu dodatkowa para oczu czy błona pomiędzy palcami. Tyle, że i jego w końcu złapali. Bo jeśli chodzi o związki pomiędzy ludźmi a nieprawdziwymi, są one surowo zabronione.
     Po śmierci ukochanego Ronnie żyła sama przez ponad sto lat, wychowując pierwszego syna. Potem zakochała się w zmiennokształtnym - Enzo de Montain. Nie wzięli jednak ślubu i ich dziecko, podobnie jak pierwsze, nosiło nazwisko matki. Young. Młodość, wieczność - słowa te demonom obce nie były.
    Ronnie włożyła rękawice i wyjęła gotowe ciastka z piekarnika. Dwadzieścia cztery babeczki uśmiechały się do niej jagodowymi oczkami. Nick uwielbiał jagody, podobnie Valentine. Poza tym nie sądziła, że ktokolwiek mógłby nie lubić tych owoców. Były słodkie, ale jednocześnie kwaśne, jedząc je uśmiech nie schodził z twarzy dzieciaków.
      - Nick! - krzyknęła kobieta, rozwiązując fartuch. - Chodźcie na deser!
    Cieszyła się szczęściem swoich synów i choć Valentine z początku traktował wszystkich ozięble, w końcu zobaczył, że winy zostały mu odpuszczone. Zaprzyjaźnił się z Danielem, przybranym synem Turtle'ów, z Romilią również pozostawał w ciepłych stosunkach. Kiedy nadeszły wakacje, bardzo dużo czasu spędzali razem. Chcieli własnoręcznie odbudować domek w lesie, bez użycia magii, sami, własnymi siłami. Pomysłodawcą był Julian, ten chłopak często miewał dobre pomysły. Ten ich wszystkich połączył.
      Do kuchni wpadło siedmioro dzieciaków i dopadło do tacy. Porwali po ciastku i, znalazłszy miejsce przy stole lub na podłodze, zaczęli pałaszować słodkości. Widok ich roześmianych twarzy sprawiał Ronnie niesamowitą radość, powracały jej wspomnienia.
      Jako wiekowy demon żyła już pół tysiąca lat, mimo to nie starzała się i wciąż wyglądała jak miła czterdziestolatka. Jej dzieci również nie były już młode. Mimo że Valentine i Nicodemus wyglądali na nastolatków, starszy liczył sobie lat sto pięćdziesiąt dwa, drugi zaś dziewięćdziesiąt siedem. Wśród nieśmiertelnych wybierało się wiek, w którym dzieci szły do szkoły. Nick już osiemnaście razy przechodził gimnazjum, ponieważ stwierdził, że dzięki temu nie spędza tyle czasu przed komputerem. Po zajęciach wychodził ze znajomymi, zwykle z Julianem, z którym związał się jakiś czas temu. Ronnie nie musiała się więc martwić o to, czy jej syn nie umrze przed monitorem, Nick znał umiar.
   - Piecze pani pyszne babeczki - odezwała się Romilia, siedząca na kolanach Maxa. Wyglądała jak mały dzieciak, zwłaszcza w bluzce z pandą.
    - Dziękuję. Wiesz, miałam wiele czasu, aby doskonalić swoje zdolności - odparła kobieta, posyłając dziewczynie delikatny uśmiech.
      - Też bym chciała umieć gotować tak dobrze. Tymczasem rozgotowuję makaron.
      - Masz jeszcze dużo czasu, żeby się nauczyć, Romilio.
      „Bo nawet jeśli jesteś prawdziwą, w Ash Dale czas się zmienia i płynie dwa razy wolniej.” Tych słów Ronnie nie wypowiedziała na głos. Nikt nie musiał wiedzieć. 



~♥~

I tak oto kończę historię, której pisanie rozpoczęłam 31 sierpnia 2013 roku. Osiem miesięcy trwało tworzenie czegoś, co chyba nie wypadło aż tak źle, jak na początku myślałam, że będzie. 
Chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować. Jestem dziwnym autorem i piszę dla czytelnika, nie dla siebie. Jeśli nie mam dla kogo pisać, po prostu porzucam opowiadanie. Wiem, jest to beznadziejne myślenie, ale to dzięki Wam skończyłam Normalną. Nie zostawiłam jej w połowie fabuły i teraz mogę cieszyć się sukcesem - oto skończyłam drugie opowiadanie w swoje pisarskiej, amatorskiej karierze. 
Mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną również do Niebanalnej Historii, a także wierzę w to, iż przybędzie ktoś nowy, kogo zainteresuje moja twórczość. 
Zanim dostaniecie prolog NbH, wstawię one-shota o Nicku i Julianie, o którym już wspominałam. Już go prawie skończyłam. Nie bójcie się, nie będzie opisu seksu, bo jestem za młoda na takie rzeczy XD
A więc dziękuję jeszcze raz i do przeczytania~  

14 komentarzy:

  1. Och szkoda że to już konic Normalnej, ale cieszę się na Niebanalną Historię i tego one-shota :)) Zastanawiam się czy Romi jest zmienna tak jak inni czy jest no normalna. I w sumie żałuję że jest z Max'em ale to już takie moje hm... zboczenie, że nie lubię jak bohaterka na początku jest z jednym chłopakiem i zostaje z nim do końca. Jak już wspominałam mam takie zboczenie czy jak to się tam mówi. Co do samego epilogu to jest fajny tylko szkoda że taki krótki.
    Pozdrawiam Clary :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy coś mają do Maxa, dlaczego xD To taki wspaniały, mądry *dodajmy mu trochę inteligencji* i w ogóle ;w;
      Macie go kochać *^*

      Usuń
  2. Świetny epilog :) czemu to już koniec :c za to jestem the happiest ;) zamurowało mnie gdy okazało się, że Ronnie jest matką Nicka i Valentine'a!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zamurował bardziej ich wiek, tak więc, no XD
      To, ile mają lat, przyszło naprawdę nagle. Siedziałam przyjaciółce na kolanach, pisząc gejowskiego shota~

      Usuń
  3. Smutno. Naprawdę bardzo smutno, że to już koniec.
    Z drugiej strony cieszę się na Niebanalną Historię. :)
    Mam nadzieje, że będzie równie dobra, a może i nawet lepsza niż Normalna.
    Weny i wszystkiego naj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh. I ja! I on, i ona i ty i oni i wy i my!
      Wszyscy się tak czują.
      Weny nie życzę bo i bez tego ją ma...

      Usuń
  4. Czhli jednak, to prawda.
    Jest mi szkoda tego że to jest koniec...
    Smutno mi jak po śmierci Khelbena... Chwała jego pamięci.

    Jsko ciekawostkę powiem że ten bestseller zaczęłaś pisać w moje 15 urodziny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?
      Jesteś rok starszy. Mee, czytelnicy starsi ode mnie ;o
      W takim razie na Twoje 16 urodziny napiszę specjalnego shota.

      Usuń
    2. Yey!
      Ach ten fejm.
      Z którego ty dokładnie jesteś?
      i jeszcze jedno, ja dla Ciebie też coś mogę napisać.

      Usuń
    3. 04.02.99r.
      Czyli do moich urodzin jeszcze dziesięć miesięcy, pff ;-;
      Możesz coś napisać? Byłabym zaszczycona, mogąc przeczytać coś Twojego autorstwa~

      Usuń
    4. Masz urodziny dwa dni po moim bracie. :)
      Z czym chcesz (specjalizuję się w elfach i zmiennokształtnych. :)

      Usuń
    5. Więc za dziesięć miesięcy złóż bratu życzenia ode mnie xD
      Elfy *^*Uwielbiam elfy.

      Usuń
  5. Przykro, że już koniec :(
    Bardzo mi się podobało!

    Czekam na NbH :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze szkoda, że to koniec, bo to opowiadanie było genialne, bardzo mi się spodobało. Ciekawe i wgl masz do tego talent. Już dawno tego typu opowiadanie tak mnie nie zaciekawilo. Wciąga i jest genialne. Na pewno poczytam kolejne Twoje opowiadania. Tymczasem życzę Ci dużo weny. :)
    Pozdrawiam ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń